Mówi się, że przeciwieństwem miłości jest obojętność. Obojętność ludzka zaskakuje czasem nawet nas – inspektorów, którzy widzieli dużo (za dużo).
Oto przykład bezwzględnej obojętności. Pies cichutko umierający na posesji. Wcześniej podobno długo wył z bólu. Gdy dojechaliśmy na miejsce to już gasnął, pogodzony ze swoim losem. Tylko cięzko oddychał. Musiał leżeć już długo, znacznie dłużej niż wskazywało zgłoszenie (1 dzień). Miejsce, w którym się ułożył już było wyżłobione od przyjętej pozycji. Właścicielka poinformowała nas, że pies ma „40 lat” i „właśnie miała dzwonić po weterynarza”.
Przygnębione wizją długiego oczekiwania na jego i policji przyjazd działałyśmy w trybie wyższej konieczności, chcąc jak najszybciej ulżyć psiakowi. Bez zbędnych dyskusji wzięłyśmy go do auta i czym prędzej zawiozłyśmy do weterynarza, by ulżyć jego cierpieniom. Psik był staruszkiem, w stanie agonalnym. Nie wiemy co mu dolegało, organizm siadł. Gasnął w oczach. Na stronie, na której był ułożony miał odparzenia, odchody, patyki… Zasnął głaskany do końca przez naszą inspektorkę. Prawdopodobnie był to jeden z nielicznych wyrazów czułości jakich zaznał w swoim długim życiu.
Dlaczego o tym piszemy? Żeby reagować, pamiętając, że okrucieństwo może mieć różne oblicze. I tak jak istnieją szarzy ludzie, których niestety nikt nie zauważa, tak istnieją szare psy, o których los nikt nie dba.